piątek, 6 marca 2015

Opowiadanie część 3 :3

Hej :)

Kolejna część opowiadania! :)

(Części-Część 2

Hmm-myślałam.
-Przecież ten amulet wydawał mi się całkiem normalny.No,nie biorąc pod uwagę,że Pi to czarownica.Jednak to niby całkiem  jasne...-mówiłam do siebie.Zabrałam Arkana do stajni i oporządziłam go.Podziękowałam za dzień i poszłam do domu.
Okazało się,że nie mogę spać.Wciąż chciałam zrozumieć,ale nie mogłam,postanowiłam,że jutro pójdę d Pi i zapytam się jej.
-Chryppp,chrypp!-moje chrapanie obudziło by moją siostrę,która jest wyjątkowym śpiochem.
Kolejny dzień.Czasem wydawało mi się,że to rutyna,ale nie.Droga do starego domku letniskowego była długa,ale musiałam dać radę.Nie mogę powiedzieć,że mam świetną kondycję,ponieważ ubiegnę chyba z 10 minut,a potem już po mnie.Wzięłam więc ze sobą Arkana.Opowiedziałam mu o wszystkim co zamierzam dziś zrobić,i wsiadłam na niego...
-Zgodzisz się?Prooszę!-błagałam nieustannie.
-Dobrze,nie martw się,nie tak drogi w życiu się pokonywało.-zapewnił mnie.Byłam uradowana.
Około pół godziny jechania bez przerwy,żeby jeszcze kłusem,a nie galopem!Byłam wykończona.Ale w końcu jesteśmy u celu.Przerażający domek stał przed nami.
-Nie bój się,wchodź!-koń próbował mnie uspokoić.
-Już,już coś ty taki nie cierpliwy?-odpowiedziałam lekko upartym głosem.Zaczęłam iść.Ścieżka wydawała się normalna,ale drewniane deski,które prowadziły do Pi,już nie.A nawet bardzo.Śmierdziało tam stęchlizną i błotem,a scenerii nie przypominała letniego,rodzinnego domu.Wręcz przeciwnie.Wokół małego jeziorka,pode mną,latały sobie nietoperze.Po moście przechodziły jaszczurki i pająki.Z trudem stawiałam kolejne kroki,zwyczajnie bałam się!Na moje szczęście po wejściu na wyższe pięterko ,,wspinaczki śmierci",bo tak nazwałam ta okolicę,było dużo lepiej.Nie widziałam  żadnych odrażających zwierząt,ani drapieżników.Odwróciłam się do Arkana i pokazałam mu kciuk w górę.
-Dam radę!-krzyknęłam do niego.Po woli zbliżałam się do Pi,i do domku.Kiedy już tam byłam,przylepiłam się do ściany tej chatki i lekko wychyliłam głowę w stronę czarownicy.
-Raz się żyję-powiedziałam sama do siebie i wyszłam z kryjówki.
-Dzień dobry!Jestem Alessia,przyszłam do pani w sprawie mojego amuletu.-oznajmiłam.
-A to ty,dobrze chodź bliżej,czekałam na ciebie!
-Zna mnie pani,i to tak osobiście?-zapytałam się,bo skąd wiedziała,że to akurat ja?!
-Oczywiście,twoi rodzice tak samo.Kiedy się urodziłaś,byli bardzo zmartwieni.Bali się o ciebie.Myśleli,że umrzesz,z powodu na twoje zdrowie.-uu w końcu  zaczynało się coś dziać!Wreszcie miałam okazję dowiedzieć się więcej o mnie i o tej ,,magii".
-Co mi dolegało?-zapytałam się.Moje oczy zrobiły się świecące.
-Twoje delikatne ciałko było strasznie chude.Nie chciałaś nic jeść,dlatego przyszli do mnie.Do czarodziejki.Ja podałam im napój na apetyt,ale to nie mamy ciekawsze sprawy,prawda?-opowiadała.
-Yh,tak zapomniałam!-zdjęłam naszyjnik z szyi i podałam go Pi.
-Dbasz o niego,wygląda ślicznie jak na 1000 lat.
-Jak to?!Jakie tysiąc lat?Dałaś mi go parę dni temu!-byłam strasznie zdziwiona.
-Tak,ale amulet jest o wiele starszy.To właśnie dzięki niemu Jorvik przetrwało.
-O co tu chodzi?!Nic nie rozumiem!-czułam się źle,nie wiedziałam o co jej chodzi.
-Dziewczyna na koniu,około 1000 lat temu,stworzyła ta wyspę.W jednej ręce trzymała gwiazdę,a w drugiej twój naszyjnik.Połączyła ja ze sobą,one zaświeciły się niczym niebiosa!Dosłownie,ponieważ z chmur zobaczyła sylwetkę konia.Zbliżał się do niej...aż stanął na przeciw jej.Odebrał od niej amulet,po czym odleciał.Słońce zaczęło grzać.Rośliny rosły w mgnieniu oka.Usłyszała bardzo głośny huk.Były to końskie kopyta.Stado dzikich koni przybiegło do niej,i zaczęło dziękować.Widziała jak te,zakładały swoje rodziny.Nazwała ją Jorvik,co po Jorvikowsku znaczy ,,koń i człowiek to jedność".Legendy głoszą,że potem wyszła za mąż.Jej mężem został Jarl.Przyszły właściciel tej wyspy.Zaczął budować różne stajnie i wybiegi,po czym wygnał swą żonę z jego miasta.Ona nie miała już nic do powiedzenia...Jednak rzuciła klątwę.Powiedziała
,,Za złość i nienawiść nie pozwalam wam już nigdy stąd wyjechać,wasze życie skończy się tu,i tak na zawsze,jednak jest jedna dziewczyna,która uratuje was od udręki.Koń,który wstąpił tu jako pierwszy,podaruje jej mój amulet,ten może zmienić wasz los..."
Wtedy zniknęła.-zrozumiałam,że to ja jestem tą dziewczyną,która ma uratować Jorvik.Była to wyspa otoczona przez wodę,której nie da się przepłynąć,choćby się strasznie chciało.
Już wiesz?-zapytała się mnie czarownica.
Takk-zemdlałam.Od wstrząśnienia mózgu uratował mnie Arkan.Stał za mną,a ja go nie widziałam.
Halo,czujesz się dobrze?!-spytała z niepokojem Pi,po moim obudzeniu...
I jak?Podoba się?
Pa! 

3 komentarze:

  1. Opo bardzo fajne, pomysłowe, ale muszę się do czegoś doczepić :xx
    Jak w poprzednim opo odpowiedziałaś anonimowi że musiałaś pisać na szybko. Tutaj znowu, musisz jechać na cs.
    Moja rada taka: rozpisuj się trochę bardziej, opisuj pewne rzeczy, czynności i nie pisz na szybko :)
    I trochę interpunkcja razi w oczy XD
    Chciałam trochu doradzić ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję,każda rada się przyda :) Mam bzika na punkcie intepunkcji xD Ale czy jest jej za -dużo- czy -mało-? :)

      Usuń
    2. Czyż się nie rozpisałam? XD

      Usuń